Tajemnice ukryte w Sudetach – Szczelina pełna skarbów

Kotlina Jeleniogórska to miejsce, gdzie pod koniec II wojny przeprowadzano na dużą skalę akcję ukrycia dzieł sztuki i cennych przedmiotów oraz dóbr kultury z całej Europy. Jest niewątpliwym faktem przygotowanie skrytek przez Günthera Grundmanna – konserwatora zabytków prowincji dolnośląskiej już od 1939 roku.

W 1942 roku rozpoczął akcję przygotowania miejsc dla ewakuacji najcenniejszych zabytków ze zbiorów publicznych oraz prywatnych do kilkudziesięciu składnic rozsianych na terenie Dolnego Śląska. Przytoczmy jeden fakt z naszego podwórka. Pod koniec wojny na polecenie Grundmanna dokonano ewakuacji najcenniejszych elementów wyposażenia i demontażu barokowego prospektu organowego z kościoła pw. św. Mikołaja w Brzegu. Barokowy prospekt organowy kościoła w Brzegu został zdemontowany pod koniec 1944 roku. Prace rozpoczęto 3 października 1944 roku, a zakończono 30 grudnia 1944 roku. Prowadziła je znana firma organmistrzowska z Lubeki Emanuel Kemper & Sohn wraz z czynnym wcześniej przy demontażu wystroju kościoła klasztornego w Lubiążu, rzeźbiarzem Adolfem Thiele. Podczas prac wykonano dokumentację rysunkową oraz fotograficzną. Skrzynie mieszczące rzeźby i detale snycerskie przewieziono do składnicy urządzonej w kościele ewangelickim w Kamieńcu Ząbkowickim,  ale po instrumencie ślad zaginął. Podobne akcje ukrywania cennych rzeczy przeprowadzały również oddziały SS i Wehrmachtu oraz różne instytucje centralne z Berlina oraz muzea. W poprzednim felietonie z Kotliny Jeleniogórskiej obiecałem przybliżyć historię odkrycia najbogatszej  ujawnionej dotychczas poniemieckiej skrytki. W środowisku poszukiwaczy i eksploratorów jest ona znana  jako Szczelina Jeleniogórska. Osoby ,,z branży” oczywiście historię tę, znają doskonale, dlatego proszę o wyrozumiałość, jeżeli coś mi umknie, gdyż jest to temat rzeka. Zatem… do rzeczy.

Opis oprzemy głównie na wspomnieniach Mieczysława Bojko, poszukiwacza i eksploratora , który w 2004 r. opowiedział w magazynie „Oblicza Historii” o swoich kontaktach z osobami, które odnalazły schowek.  Skrytka została odkryta przez przypadek, w odległości około 20 km od Jeleniej Góry, pomiędzy Lubomierzem a Radomierzycami. Nie wiadomo dokładnie, w którym roku, ale po wielu perypetiach (mogła być zaminowana) odkrywcy dotarli wreszcie do komory – „Mieści się ona w skalnym pomieszczeniu na planie prostokąta mierzącego od czterech do pięciu metrów szerokości i prawie piętnaście metrów długości. We wnętrzu znajdują się trzy samochody. Po lewej, tyłem do wyjazdu, stały dwa, jeden za drugim, mercedesy cabrio (…). Przed tymi samochodami stał jakiś dziwny pojazd z kierownicą i kołem z przodu, a z tyłu mający gąsienice. Ponadto złożono w nim kilka konfesjonałów oraz posągów, a także mnóstwo skrzyń w dwóch rzędach (…) jakieś tuby skórzane i walizki oraz metalowe pojemniki malowane na zielono. Gdzieś po prawej stoi kilka akumulatorów, a na dnie komory porozrzucane są kable elektryczne, między kamieniami zasłaniającymi główne wejście (nasi bohaterowie dostali się do skrytki przez kanał wentylacyjny) dostrzec można było pociski artyleryjskie i moździerze.  W pierwszym samochodzie na kierownicy było oparte ciało żołnierza Wehrmachtu.  (…) Zaraz na lewo od wejścia – kilkanaście ciał żołnierzy Wehrmachtu (10-12). Znaleziono również ciało  w mundurze generała, który w przypiętej do ręki teczce posiadał prawdopodobnie najcenniejsze znalezisko, to znaczy trzy zrobione ze złota, inkrustowane kamieniami, kością słoniową i macicą perłową jaja z pracowni Petera Carla Fabergé”.

Teraz pojawia się wątek kryminalny. Podobno jedno jajo kupił lekarz z Cieplic, kolejne sprzedano na słynnej jeleniogórskiej giełdzie staroci (serdecznie polecam Jeleniogórski Jarmark Staroci i Osobliwości – 24-25.09.2016 – plac Ratuszowy), a ostatnie poprzez pośredników miał kupić jeden z najbogatszych Romów w Polsce – Waldemar Huczka, którego 19 czerwca 1991 zamordowali prawdopodobnie  pośrednicy, którzy z kolei zostali zamordowani w Niemczech Zachodnich.  O morderstwie tym i kradzieży jaja Faberge mówiono w audycji  kryminalnej TVP – 997. Prawdopodobnie tej sprawie został poświęcony  jeden odcinek  „07 zgłoś się”, który również mówił o tej historii. Pewne jest to, że 10 czerwca 1992 r. jedno z jaj Faberge pojawiło się na aukcji Sotheby’s w Nowym Jorku. Kupił je anonimowy kolekcjoner  za  sumę 3,19 mln USD. Kolejne jajo sprzedano na jednej z Londyńskich giełd za grubo ponad milion funtów. Wróćmy do wspomnień Mieczysława Bojko –  „Z wnętrza schowka wynoszono coraz to nowe fanty. Obawiano się jednak opróżniania skrzyń, jako że Niemcy mogli tam założyć naciskowy ładunek wybuchowy. Gdy opróżniano skrzynie, obciążano je na zewnątrz podwieszanymi krążkami ołowianymi lub wkładano je do już opróżnionych. Podobno wydobyto ze skrytki liczne cenne zabytki sztuki rosyjskiej i orientalnej, w tym wiele związanych z religią, np. księgi prawosławne, które miały kartki wykonane z cienkiej blachy srebrnej z dodatkami złota, łączone rzemykami ze skóry, a także sporo ikon, złotych krzyży z kamieniami (…) i wiele innych przedmiotów pochodzących z Rosji”.

W momencie, gdy eksploracja skrytki stała się na tyle niebezpieczne, lub właściwie niemożliwa z uwagi na zbyt duże gabaryty znalezisk, jak posągi, proporce rzymskie czy ogromne złote świeczniki, których nie dało się wynieść przez mały otwór wentylacyjny, lub rzeczy, których nie da się niezauważenie sprzedać np. obraz Rembrandta, Kossaka czy Rafaela, postanowiono w 1991 roku ujawnić tę skrytkę. Jej odkrywcy po pewnym czasie skontaktowali się ze Stanisławem Siorkiem, byłym funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa, który poprzez Polskie Towarzystwo Eksploracyjne, którego był członkiem,  zaproponował władzom ujawnienie schowka w zamian za przekazanie 45 procent jego zawartości i rezygnację przez władze z dochodzenia tego, co już ze „Szczeliny” zostało wydobyte. Oficjalnie Wojewoda Jeleniogórski oraz Ministerstwo Gospodarki Leśnej i Ministerstwo Kultury nie zareagowało. Nieoficjalnie prowadzono negocjacje, które po nieudanych próbach inwigilacji odkrywców przez specsłużby zostały przerwane. I w zasadzie to koniec historii „Szczeliny Jeleniogórskiej” lub jak kto woli – legendy. A może negocjacje nie zostały przerwane, a eksploracja trwa? Może – jak niektórzy twierdzą – cała rzecz została wymyślona w celu upłynnienia cennych dzieł sztuki pochodzących z kradzieży lub odnalezionych po II wojnie światowej, które następnie tajemniczo zaginęły? Komunistyczne służby już w trakcie II wojny światowej zajmowały się przejmowaniem skarbów ukrytych przez wycofujących się Niemców. Właśnie w Jeleniej Górze znajdowała się w Pałacu Paulinum  największa państwowa składnica dolnośląskich odzyskanych dzieł sztuki, między innymi z listy Günthera Grundmanna, prowadzona przez mamę pani Beaty Tyszkiewicz. A co do skrytki … być może są  tam jeszcze dwa Mercedesy, motocykle BMW , Zündapp, czy Moto Guzzi  (różnie interpretuje się pojazd gąsienicowy), skrzynie i wiele innych obiektów, których nie można ujawnić bez ujawniania siebie?

źródło:

Dodaj komentarz